Nie
zna Włoch, kto odwiedził tylko jeden region, niezależnie, czy była to Toskania,
Sycylia, Lazio, Veneto ecc. Właśnie z chęci poznania Italii narodził się pomysł
na włoskie wakacje.
Wstępnie
zaplanowałam trasę. Środkiem lokomocji, a jednocześnie awaryjnym miejscem noclegowym, stał się nasz Outlander.
Budżet: jak zwykle ograniczony, choć priorytet miało paliwo, atrakcje oraz jedzenie.
Zrezygnowaliśmy z naszej standardowej trasy, czyli przejazdu przez Niemcy, Austrię aż do Brennero (najszybciej i jednocześnie najtaniej, bo za autostrady płaci się tylko w Austrii). Chcieliśmy poznać jak największy fragment z Włoch, więc już na wstępie założyliśmy, że przejedziemy od Północnego-Wschodu w kierunku południowym, a wrócimy przez regiony północno-zachodnie. 1000 km, dzień drogi i znaleźliśmy się w pierwszym na naszej drodze miasteczku.
Gemona przywitała nas
swoim urokliwym spokojem. Znaleźliśmy małą restauracyjkę, pełną tubylców. To
podglądanie miejscowych i podsłuchiwanie ich rozmów zrekompensowało długą
drogę, ale wisienką na torcie była taka oto scenka:
Osoby: staruszek Włoch, kelnerka
Czas: letni wieczór, gdzieś po 22.
Staruszek: wchodzi do restauracji, siada przy stoliku. Do stolika podchodzi kelnerka
Staruszek: Il cappuccino!
22
na zegarze! Mój świat się wali…
Cappuccino
pija się tylko z rana… Jeden z mitów dotyczący tylko i wyłącznie turystów.
Następnego
dnia przebyliśmy zaledwie 100 kilometrów docierając nad morze. Po drodze
zatrzymaliśmy się w Udine (tak na marginesie miasto w którym można uczyć się
polskiego) oraz w Palmanova – mieście idealnym, które stało się miejscem naszej
wizyty ze względu… na swój kształt na mapie.
Udine pozostawiło po
sobie miłe wrażenie, ale nie zapadło w pamięci. Ot ładne miasto z ładnym
zamkiem (Castello di Udine).
Palmanova nie znajduje się na
głównym szlaku turystycznym. Niejednego, podobnie ja mnie, zaintryguje jednak kształt
gwiazdy na mapie. Miasto idealne… na naszej trasie znalazło się jeszcze Urbino,
ale to właśnie plan gwiaździstej, cichutkiej Palmanova wzbudził nasze
zainteresowanie. Miasto najlepiej prezentuje się z góry, tak najlepiej i
najpełniej można podziwiać pomysł architektów. Można do niego wjechać jedną z
trzech bram, przejść się po wałach ziemnych odcinających miasto od otoczenia.
Gdyby nie samochody zaparkowane na ulicach, asfalt na ulicach i stroje
nielicznych mieszkańców, można byłoby zwątpić, czy nie przenieśliśmy się w
czasie. W centrum znajduje się olbrzymi, szczególnie jak na rozmiary samego
miasta, plac. Niestety nie dane nam było obejrzeć Palmanova przy okazji obchodów
jednego z licznych świąt, kiedy plac w całości zapełnia się ludźmi.
Z
Palmanova pojechaliśmy do Lignano
Sabbiadoro. Sabbia d’oro oznacza złoty piasek, ale nie plaża i plażowanie
było celem naszej podróży. Zachwyceni Gardalandem postanowiliśmy przetestować
inne z włoskich parków rozrywki.
Niestety Gulliverlandia www.gulliverlandia.it/ przypomina raczej polskie lunaparki (łódzki, czy chorzowski), którym brak splendoru, koloru,
światła, a także rollercoasterów, śmiechu i... samej rozrywki. Przybyliśmy do
parku o 14 i zastanawialiśmy się, czy jest sens kupować bilety na 4 godziny (o
18 park jest zamykany, a bilet kosztuje dla osoby dorosłej prawie 20 euro). Okazało się, że te cztery godziny w zupełności nam wystarczyły. Z ciekawszych
atrakcji: pokazy z fokami oraz mini-cyrk (na prawdę mini). Poza tym kilka odrapanych dinozaurów, akwarium, samochodziki, kilka
dmuchańców. Zdecydowanie park czwartej kategorii. Plaża w Lignano Sabbiadoro faktycznie jest piaszczysta i długa, ale i gęsta od hotelowych leżaków. Wieczorem było na niej przyjemnie i cicho, ale
kiedy odeszliśmy kawałek od plaży i weszliśmy w równoległą do niej uliczkę
wyjaśniło się, gdzie przeniosły się tłumy plażowiczów. Uliczka przepełniona była ludźmi,
tętniła muzyką z ukrytych dyskotek. Sklepikarze powiększali przestrzeń sklepową
wystawiając towary na ulicę. Wielu ludzi uzna, że to idealne miejsce na
odpoczynek, plaża, ciepłe i płytkie morze za dnia z ustalonym miejscem
wypoczynku dziennego (wraz z pokojem otrzymuje się numerek leżaka), a
wieczorem miejskie życie. Jeśli
komuś miła
jest bliskość natury i spokój, to
powinien się trzymać z daleka całego wybrzeża. A gdzie je znaleźć i czy to w
ogóle możliwe? Odpowiedź w kolejnych odsłonach:)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz