czwartek, 21 listopada 2013

Sardynia - zielona wyspa (w maju)

SARDYNIA
Nad Sardynią przeszedł właśnie cyklon o wdzięcznej nazwie Cleopatra http://www.ilfattoquotidiano.it/2013/11/19/maltempo-sardegna-16-morti-e-2700-sfollati-letta-lo-stato-ce-e-fa-il-massimo/782490/#foto-la-furia-dellacqua-a-torpe-nuoro. Niestety poza wdzięczną nazwą królowa pozostawiła po sobie ogromne zniszczenie, kilkanaście osób zabitych, a blisko 3000 osób musiało uciekać. Szacowanie strat pewnie trochę potrwa…
Sardynia pod koniec maja była niesamowicie zielona.

Próbowałam się dopytać, czy to tak normalnie. Gospodyni jednego z B&B, w którym nocowaliśmy odpowiedziała, że w tym roku jest wyjątkowo zielona. Ale na pytania „A jak jest w sierpniu?” nasapała się, namachała rękoma, ale przez usta jej nie przeszło że nie. Warto więc na Sardynię wyruszyć właśnie na wiosnę. Przyroda o tej porze roku jest niesamowita: kwitnące rododendrony, opuncje, jakaranda mimozolistna (niezwykłe fioletowe kwiaty)… a do tego niesamowita ilość odcieni zieleni… Domyślam się, że na Sycylii musi być o tej porze podobnie (niestety Sycylię odwiedziłam tylko we wrześniu).
jakaranda mimozolistna

W maju można podjeść czereśni (olbrzymie, słodkie i soczyste), truskawek, ale odkryliśmy dla siebie także nespolo del Giappone. Ich polska nazwa to niewiele mówiące nieśplik japoński/miszpelnik japoński/groniwełjapoński/kosmatka japońska… Szkoda, że się ich nie sprowadza do Polski. Sąwielkości śliwki, mają dość grubą skórkę i są słodko-gorzkie. Kryją w środku pojedynczą, podwójną, a czasami nawet poczwórną pestkę gładką, jak nasze kasztany. Znalazłam także corbezzolo, o którym dotychczas tylko słyszała. Niestety poza smakiem miodu nadal nie wiem “czym się je je”. Sardynia, to owoce morza, fantastyczne cozze, czy bottarga. Ale w zachwyt wprawił nas makaron z pomidorami, grillowane bakłażany i cukinie – proste i tak niesamowite.

To co poza zielenią bardzo mi się podobało to góry – niestety w ciągu tak krótkiego okresu oraz ze względu na pogodę nie udało nam się ruszyć na szlaki… następnym razem…

Cztery dni, jak dwutygodniowe wakacje…

środa, 20 listopada 2013

Manufaktura cukierków (Warszawa)

Są miejsca, które rozczarowują oraz takie, które udawadniają, że magia istnieje. Na Nowym Świecie 21 w Warszawie istnieje takie magiczne miejsce http://www.manufaktura-cukierkow.pl/  

Szperając w Internecie znalazłam podobne w Krakowie http://www.ciuciukrakow.pl/, Wrocławiu i Poznaniu http://www.slodkieczarymary.pl/, Trójmieście http://www.ciuciu.pl/, czy w Szczecinie http://cukierlukier.pl/ , ale czym innym jest oglądać zdjęcia, a czym innym poczuć…
No właśnie… jeszcze przed otwarciem drzwi do malutkiego, skąd inąd, lokalu na Nowym Świecie, przyciągnął mnie ten słodki zapach. Nie przekażę Wam go, musicie sami to poczuć! Karmel wymieszany z wszelkimi słodkościami, a i na pewno z sercem osób tam pracujących. A na miejscu… cuda! Co godzinę rozpoczynają się pokazy formowania małych dzieł sztuki. W ciągu kilkudziesięciu minut powstają kolorowe maleńkie cukierki w środku których odnajdziemy kwiatku, serduszka, czy… napisy! Cynamon, śliwka, kawa, poziomka, jabłko, kokos, mięta… Wszystkiego chciałoby się spróbować. Ceny niestety/na szczęście trochę ten niepohamowany apetyt kontrolują (7zł za 10dkg, czy jak za bardzo bardzo bardzo dobrą czekoladę). Oglądanie i wąchanie nic nie kosztuje, a jedna lub dwie porcje zjedzone z bliskimi na pewno nie zaszkodzą:)

Już wiem, ze to nie jest miejsce wyjątkowe w ujęciu niepowtarzalności pomysłu, tym lepiej, bo zamierzam odwiedzić inne „manufaktury”. A na razie pozostaje mi zrobienie karmelowego lizaka w domu, na patelni. Dla tych, którym podobny pomysł przyjedzie do głowy uwaga: pohamujcie apetyt i nie próbujcie w trakcie przyrządzanie. Ja za każdym razem parzę sobie język. A dla tych, którzy lubią eksperymenty polecam kurczaka w sosie karmelowym…


Cena: 0zł, no chyba, że skusicie się na kupno karmelków (a sądzę, że tak się stanie)

Ocena: Poza oceną:)

Aaaa.... i coś do kompletu:
Wyciągarka do cukierków: https://www.ministerstwogadzetow.com/wyciagarka-do-slodyczy.html
Maszyna do sortowania cukierków Skittles: http://www.wykop.pl/link/1309845/maszyna-do-sortowania-cukierkow/
Przepis na masę cukrową (wypróbowałam, choć muszę jeszcze nad tym popracować) http://qchnia.wordpress.com/2009/02/12/masa-cukrowa-bez-glukozy/ no i robiłam z glukozą

Warszawa: Muzeum Fryderyka Chopina


Są takie miejsca, które przyciągają. Są takie miejsca, których nie można ominąć. Są takie miejsca, które odkrywamy przypadkiem. Są również takie miejsca o których marzymy, a potem jesteśmy zaskoczeni, że to możliwe…, że naprawdę aż tak, że WOW!!!
Niestety są też takie, których wyczekujemy i być może właśnie z tego powodu rozczarowują.

Byłam oczywiście w Żelazowej Woli, byłam „jakiś czas temu”. Od kiedy zobaczyłam reportaż z Muzeum przy Okólnej 1, wiedziałam, że chcę je odwiedzić. Trochę czasu zeszło, bo jak sprawdziłam, otwarto je w 2010 roku.

Muzeum Fryderyka Chopina w Pałacu Ostrogskich http://chopin.museum/pl było więc celem wizyty w Warszawie. Celem numer 1. Bilety kupiłam on-line (http://bilety.chopin.museum) , co okazało się zbędne, ale może to kwestia pory (wakacje). Tłumów turystów nie było, nikt się nie pchał. Muzeum zwiedzali pojedynczy turyści, sami obcokrajowcy (Włosi, Japończycy, Brytyjczycy…). Weszliśmy przed wyznaczoną godziną z kartą, która otwiera świat Chopina… No właśnie… bardziej Chopina niż jego muzyki, przynajmniej ja miałam takie odczucie. Muzeum jest super nowoczesne, przesiąknięte elektroniką, najnowszymi gadżetami w stylu książek, których przewracanie pustych stron umożliwia otwieranie kolejnych plików, zbliżanie karty pozwala odtwarzać informacje itd. itd. Niestety nie można kontemplować muzyki. Tzn. znajdziecie mnóstwo stanowisk, gdzie zakładając słuchawki usłyszycie muzykę, ale możecie zrobić to tylko w pojedynkę. Wyjątkiem jest jedna sala z fortepianem, w której, także przy użyciu magii XXI wieku, można odtworzyć wybrany utwór.

Myślę, że to muzeum w pierwszej kolejności dla lubiących współczesną technikę. Mnie osobiście wystarczyłyby sale, w których można byłoby wspólnie zatopić się w muzyce. Twórcom muzem chyba jednak nie oto chodziło. W poszczególnych salach odnajdujemy informacje o życiu Chopina, Warszawie z tego okresu, ciekawostki. Ot współczesna odsłona typowego muzeum. Trochę szkoda. Warto odwiedzić to miejsce, chociażby po to, żeby później udać się do filharmonii, albo spocząć na kanapie w domu i posłuchać muzyki Chopina…

 

Cena: 22zł/14zł

Ocena: nie umiem ocenić, pewnie niektórym przypadnie do gustu, ja… rozczarowałam się